W dniach od 23.04.2018 do 27.04.2018 uczniowie Szkoły Podstawowej w Nowej Słupi wraz z opiekunami paniami: Iwoną Wieczorek, Grażyną Czechowską i Justyną Cieślik przebywali na zielonej szkole – Słowacja, Węgry i Rumunia. Program wyjazdu był bogaty , napięty i ciekawy. W poniedziałek w godzinach popołudniowych dotarliśmy do Hajduszoboszlo, miejscowości na Węgrzech, gdzie stacjonowaliśmy w hotelu „ Familly”. Po zakwaterowaniu czekała na nas obiadokolacja w postaci „ szwedzkiego stołu”, czyli co kto lubi i ile sobie życzy. Każdy posiłek miał taką formę, a smaki i zapachy unoszące się z kuchni kusiły i zachęcały do jedzenia. Kuchnia pyszna, pożywna, kolorowa i „ na bogato”.
Pokoje hotelowe – komfortowe, wytworne, czyste i piękne. We wnętrzach hotelu trzy baseny do kąpieli, z których uczestnicy zielonej szkoły korzystali dwukrotnie.
Kolejny dzień obfitował w szaleństwa basenowe w Hajduszoboszlo. Miejsce z kilkunastoma basenami zewnętrznymi jak i krytymi z wodą ciepłą i bardzo ciepłą w kolorze brązu, bo to wody borowinowe. Wszyscy pływali bądź zażywali kąpieli wodnych po których ciało nabrało aksamitnego blasku. Wrażenia niezwykłe. Po kilkugodzinnym pobycie udaliśmy się do hotelu, by chwilkę odpocząć a potem wybrać się na spacer po niewielkim miasteczku. Przy głównej ulicy usytuowane są sklepy, sklepiki i kafejki. Porobiliśmy drobne zakupy, obejrzeliśmy lokalne wyroby artystów ludowych, zasmakowaliśmy lodów i szczęśliwi wróciliśmy do naszego hotelu „ tuż za rogiem głównej ulicy.” Czekała na nas już obiadokolacja. Po pysznej uczcie udaliśmy się do hotelowych basenów, a po nich do pokoi, by przygotować się do wieczornego odpoczynku, jako że następnego ranka wyjeżdżaliśmy do stolicy państwa – Budapesztu. Każdego dnia była z nami p. Beata – przewodnik. Pani niezwykle interesująco opowiadała o miejscach, historii kraju, jak również uczyła nas prostych zwrotów z jęz. węgierskiego. To nie było łatwe......?
Rankiem , po śniadaniu, uczestnicy zielonej szkoły w liczbie – 34. – wyruszyliśmy do Budapesztu. Pierwszym punktem zwiedzania był Parlament Węgierski. Dojeżdżając do miejsca mijaliśmy Plac Bohaterów, które to miejsce zostało opisane przez Ferenca Molnara w lekturze „ Chłopcy z Placu Broni”.
Parlament państwa węgierskiego mieści się nad brzegiem rzeki Dunaj, osławionej przez Johana Straussa w walcu „ Nad pięknym modrym Dunajem”. Dwa brzegi rzeki łączą mosty np. Zielony, Biały , Elżbiety czy Franciszka. Obok parlamentu rozciąga się pokaźny plac, na którym mieści się pomnik upamiętniający wydarzenia 1958 roku. Przy nim to wojskowi pełnią warty honorowe. Zmianę takiej warty mieliśmy możliwość zobaczyć i przeżyć.
Parlament to miejsce kunsztu artystycznego. Długie korytarze,okna z witrażami, strzeliste łuki a wszystko zdobione wysokokaratowym złotem. Pokonując magiczne 96 stóp schodów wyścielonych purpurowym dywanem,dotarliśmy do centralnej części budowli, gdzie służby mundurowe trzymały wartę. Strzegą oni korony i insygniów królewskich z XI w. W półmroku komnaty widać było postaci historyczne, które naród węgierski uznał za wieczne. I tutaj także widzieliśmy zmianę warty. Zapanowała cisza, gdy z głębi korytarza wysunęły się trzy postaci … maszerujących żołnierzy. Jeden z nich to pilotujący przewodnik, pozostali to zastępujący poprzednią delegację. Po kilku komendach a może i rozkazach w rytualny sposób nastąpiła zmiana warty. Przeszliśmy kolejnym korytarzem do współczesnego miejsca, czyli do sali obrad. Od kuluar widać było rozciągające się rzędy wygodnych foteli w jednolitym kolorze ustawionych w półokręgi. W centralnej części wzniesiony na podeście pulpit – miejsce dla Marszałka Sejmu. Przez cały czas zwiedzania towarzyszyli nam węgierscy mundurowi – pewnie takie procedury -. Po pokonaniu, ale już w dół – 96 stóp - znaleźliśmy się przy wyjściu. Zebrani w kolumnę udaliśmy się uliczkami Budapesztu, gdzie spotykaliśmy pomniki patriotów jak i inne postaci, których Węgrzy uznają za znakomitości np. pomnik idącego Ronalda Reagana. Całą trasę podsumowaliśmy pysznymi a jednocześnie niezwykłymi w formie lodami. Smakowały jak kwiaty i wyglądały jak róże o wielokolorowych płatkach. Pyszota...
Cała grupa zielonej szkoły udała się na zwiedzanie kolejnych punktów programu tj. Bazyliki św. Stefana, Wzgórza biskupa Gelerta, Pałacu Prezydenckiego, Baszt Rybackich, Mostu Łańcuchowego, Kościoła św. Macieja i Wzgórz Zamkowych.
Był również czas na zakup suwenirków i zrobienia zdjęć.
Popołudniu ruszyliśmy do „naszego hotelu” z dość zatłoczonego Budapesztu. Tego wieczora udało się nam również popływać w hotelowych basenach przy rytmicznej muzyce. Pełny relaks mimo dotkliwego zmęczenia. Jednak trzeba było szybko regenerować siły, gdyż w czwartek wyjeżdżaliśmy do Oradei – miasta w Rumunii.
W trakcie podróży do rumuńskiego miasta pani Beata opowiadała o realiach państwa, nawiązywała zwłaszcza do jego przeszłości. Oradea to duże miasto, które jeszcze nacechowane jest przeszłością lat 70. XX wieku – zwłaszcza jego przedmieścia. Państwo nie należy do strefy Schengen a zatem czekała nas odprawa celna. Tak też się stało. Nie odczuliśmy jej jakoś dotkliwie. Szybko i sprawnie urzędnicy odprawili nas. Jednak widać było wielokilometrowe kolejki aut czekających na odprawę celną.
W mieście rumuńskim zobaczyliśmy Cytadelę oraz - bardzo pięknie – odnowioną starą, zabytkową część miasta i główną ulicę. To tam zahaczyliśmy o lokalne sklepiki, gdzie wydaliśmy drobne leje na symboliczne pamiąteczki.
Pogoda dopisywała nam każdego dnia. Słońce, wysokie temperatury a Oradea żegnała nas drobnym deszczem. Było miło.
W drodze powrotnej dzieliliśmy się wrażeniami i przez szyby autokaru – prowadzonego przez pana Krzysztofa – podziwialiśmy kontrastowe widoki – od żółtych pól rzepaku po świeżą zieleń traw i drzew oraz czarną, tłustą i urodzajną ziemię z wiosennymi zasiewami.
Podróż ta trwała aż do Debrecyna, które jest drugim co do wielkości miastem Węgier. Miasto czyste, piękne i kolorowe. Też miało trudny epizod historyczny, kiedy zaatakowali je Tatarzy w odległych historycznych czasach. Akcenty tego wydarzenia umieszczone są na fontannie – jako malowidło – w starej części miasta, które teraz tętni życiem. Panuje gwar, jeździ wiele aut i tramwajów oraz tłumy ludzi. Tak wygląda współczesność . Jednak w zakamarkach cywilizacji słychać ciszę, świegot ptaków, szum wody a tam spacerujące pary, którzy szepczą o miłości i uwielbieniu.
Z wyprawy wróciliśmy wieczorem na późną obiadokolację, wypełnieni wrażeniami i pozytywnymi przeżyciami.
Ostatnia noc w hotelu. Rano śniadanie i wykwaterowanie. Uczestnicy zielonej szkoły zaakcentowali tę noc w sposób szczególny – nazywając ją nocą zieloną , co rankiem zaskutkowało uprzątaniem i czyszczeniem splamionych miejsc. To symboliczne działanie dowiodło, że wszyscy cieszyli się z wyjazdu i trudno powiedzieć mu było „ do widzenia”. Czas jest nieubłagany i trzeba to, co się zaczęło zakończyć. W piątek rano ok 7:00 wyjechaliśmy z Hajduszoboszlo do Miszkolca na baseny termalne. Znów kąpiele w różnych wodach – chłodnych , ciepłych i cieplutkich. Woda czysta aż krystaliczna a nawet wpadająca w kolor lazurowego nieba. Grupa spędziła w tej wapiennej jaskini ok. trzech godzin korzystając z atrakcji miejsca na różne pojęte i niepojęte sposoby. Miejsce to przyniosło nam wiele radości i zachwytu. Jedyna taka grota w Europie.... a my tam – byliśmy. Naprawdę to nie sen, to jawa. Prawda , że życie potrafi być piękne – oczywiście za sprawą własnej determinacji, woli rodziców, chęci i zaangażowaniu nauczycieli oraz ofertom biura podróży.
Powrót do Nowej Słupi trwał do 22:15 po drodze zatrzymaliśmy się na Słowacji na ulubione jedzonko w Mc Donald's a potem już tylko podróż do naszej „ Itaki.” Rodzice oczekiwali na swoje pociechy, by zdrowe zabrać do domu po długiej nieobecności.
Najpiękniejsze słowa podziękowania dla wszystkich, którzy zaangażowali się i pomagali w realizacji programu zielonej szkoły.
Dziękujemy bardzo / ko”szo”no”m szepe'n